Karmazynowa Twierdza - Wieża Piekielnego Rzeźnika

Drogi Pamiętniczku

Działo się to dnia następnego po zjawieniu się w Twierdzy Czarnego Kamienia. Nie będę tutaj się rozwodził o tym miejscu, w skrócie schludnie choć nasrane. Będąc estetą jedyne co pomagało mi tam nie cierpieć to duże oczy naszej Bardki która jak się potem okazało była najrozważniejszą osobą z naszej napompowanej testosteronem ekipy.

Zadanie było proste. W ciemnym iglastym lesie znikały karawany a Orzysko było sprawcą tych zdarzeń. Wydaje się że zadanie nie mogło być łatwiejsze. Idziemy do leża najmniejszego przedstawiciela rodu gigantów i rabujemy jego łupy a on sam jak nie zginie zostanie przez nas przepędzony.

Kurwa......

Nic nie poszło tak jak miało.
Idąc po oczywistych śladach bytności Ogra trafiliśmy na starą pamiętającą dawną erę twierdzę. Bezlitosny czas pokazywał tylko rąbki tajemnicy o tym co się kiedyś tutaj działo. Las zmurszałych krzyży zdobił las który wyrósł na ciałach uczestników fatalnej bitwy. Nikt ich nie pochował a prowizoryczne groby w postaci wbitych symbolicznie mieczy groteskowo opływały w rosę która odbijała biel wysuniętych z runa leśnego kości.

Nasz Gladiator wydarł ryja na cała pizdę i obrzucał twierdzę kamieniami. Plan o wejściu na tajniaka prysnął jak reszta ekipy która schowała się za drzewami, na drzewach i pod drzewami. Nasz dzielny Gladiator wkroczył do środka twierdzy przez zardzewiałe wrota które były uchylone.

Pozostała część ekpiy czyli Ja, Czarny Szermierz oraz Fifarafa o pięknych oczach wyruszyła na zwiad. Znaleźliśmy tylnie wejście w pękniętej ścianie. Szczelina prowadziła do kaplicy.

W tym samym czasie nasz Gladiator pozwiedzał sobie dziedziniec który cały był wyściełany potłuczonym szkłem a ściany oraz wielka ława była ozdobiona ciałami wypatroszonych nieszczęśników. W związku że stężenie testosteronu zajebało mu o sufit i wypłukało resztki zdrowego rozsądku uznał te piękne widoki za normę i postanowił sam... powtarzam Sam wejść do wieży strażniczej. A tam spotkał na samym jej szczycie Rycerza o urodzie Ćmy i czterech kończynach. Mało tego jak sobie teraz przypominam ten cwaniak ze szczytu wieży zaprosił go tam po tym jak ten serdecznie obrzucał go kamieniami. Kiedy na szczycie wieży rozpoczął się honorowy pojedynek na pięści.

A teraz przenosimy się na sam dół gdzie cała ekipa wróciła do punktu wyjścia i stanęła pod bramą wejściową.
Ja Karmazynowy Nietoperz przełamałem zdrowy rozsądek i lęk i wszedłem do środka. Bez kozery rozpocząłem jumę i okradanie czego się dało z czego się dało. Podczas okradania stołu z sakiewki pełnej kosztowności koń zawieszony na rzeźnickich hakach zaczął wierzgać - jak się okazało było to za sprawą magicznego sztyletu który był pułapką na nieproszonych gości.

Rozbudziło to gospodarza. Ja za pomocą moich nietoperzych zmysłów  i słabego zwieracza natychmiast uciekłem raniąc się w moje aksamitne delikatne stópki.

Wybyłem z twierdzy i gdy tylko spojrzałem na górny zestaw oczu Bardki ona też wiedziała że trzeba uciekać gdzie się da i jak się tylko da. Czarny Szermierz nie zrobił tego. Wielki piekielny Ogr wybiegł na zewnątrz. Czarny Szermierz rzucił się do ataku. Jego miecz zanurzył się w ciele bestii rozrywając ścięgna i raniąc bestię w pachwinę. Bestia gdyby czuła ból może i by jękła może by i umarła. Ale kurwa nie.
Potwór skasował nam kolegę i przypiął go sobie do pasa jak królika z polowania.

W tym samym czasie Gladiator zakończył walkę z rycerzem i wygrał w tym pojedynku magiczny artefakt. Ale jego radość nie trwała wiecznie ponieważ Ogr uznał że po zajebaniu naszego kolegi nie będzie spoczywał na laurach i uwędzi naszego Gladiatora podpalając wieżę na której się znajduje.

Kiedy tak sobie wędził Gladiatora ten heroicznie postanowił skoczyć z wieży aby uniknąć strasznego losu pieczeni. Odkładając plecak z liną wraz ze zdrowym rozsądkiem postanowił użyć mocy testosteronu. Kto by pomyślał że prawa natury.... te same które czynią to że jabłka spadają nam na głowę potrafią tak samo jak Ogr bezlitośnie pozbawić Cię życia.

Ja oraz Bardka wiedzieliśmy że jesteśmy w dupie. Że dupa ta ma 3,5 metra wzrostu oraz że nie pierdoli się w tańcu tak jak my. Co mogliśmy innego zrobić jak wykorzystać to że nasi koledzy zwiedzają ją a my zanim się w niej zanurzymy bez reszty możemy jeszcze raz nabrać powietrza. Poszliśmy od dupy strony czyli od tyłu do kaplicy. A tam udało nam się zdobyć magiczny sarkofag który ukryty został pod rozwalonym ołtarzem. Zdemontowaliśmy żyrandol pełen kryształowych strzałek i wiedzieliśmy że jak umrzemy to jako średnia klasa średnia a nie bezdomne szczeniaczki.

Światło na końcu tunelu
Każda dupa ma wyjście a my je odkryliśmy. Na drzwiach od kaplicy wyryte były symbole. Same drzwi były nieruszone zębem czasu. Inskrypcja na drzwiach opisywała krótką lecz stanowczą deklarację: "Kto te drzwi z framugi wyjebie, ten szybko znajdzie się w niebie".
Nie zastanawiając się przez chwilę postanowiliśmy przetestować tą stanowczą gwarancję ostatecznego rozwiązania problemów na gospodarzu naszego lochu.
Mała zachęta ze strzały w plecy oraz iluzji z motywacyjnymi okrzykami w stronę gospodarza wystarczyła by ten rzucił się na nas z tasakiem.
My zamknęliśmy drzwi i uciekliśmy a drzwi zrobiły co umiały. Po ogrze zostały nogi i to by było tyle.

Przeszliśmy do jumingu i obłowiliśmy się tak że wóz przyjemnie skrzypiał od bogactwa które zdobyliśmy.

Jutro też tam wrócimy ale musimy odpocząć i wskrzesić kolegów.

Ponad 5m wzrostu miała ta dupa i jak najbardziej jest to najmniejszy z olbrzymów.

No dobrze chłopcy, żeby nie było, że na stół wykładam tylko swoje wdzięki to tutaj jest lista rzeczy, które wynieśliśmy z lochu.

Chciałabym równocześnie przypomnieć, że następnym razem nie używamy ognia. Cycki mi opadają na myśl o pieniądzach, które straciliśmy w pożarze  [You must be registered and logged in to see this image.]

No to lecimy z koksem:
1. Różdżka iluminacji, kilka razy dziennie strzela bardzo silnym światłem. W tej chwili ma 6 ładunków (cena: 1700 szt. zł.). Moim zdaniem: nie sprzedajemy
2. Fiolki z truciznami - na razie niezidentyfikowane. 8 sztuk. (cena: ?). Moim zdaniem: nie sprzedajemy dopóki nie będziemy wiedzieć co to
3. 1 eliksir leczący 2k4, ściąga truciznę. (cena: 800 szt. zł.) Dla Fianny
4. Eliksir geniuszu - na 24h podbija INT do 25, ale siłę do 3 (cena: 500 szt. zł.). Moim zdaniem: może się przydać, ale się nie upieram.
5. Eliksir siły ognistego olbrzyma - na 24h podbija siłę do 23. Tylko dla wojowników (cena: 1500 szt. zł.) Dla Szermierza
6. Lustro jasnowidztwa - pokazuje miejsce, którego jesteśmy świadomi (cena: 4000 szt. zł.) Moim zdaniem: może się przydać, jeszcze bym nie sprzedawała.
7. Klucz z potwora z robaków z wisiorkiem z naszą Twierdzą.
8. Miecz-paproć w słoiku. Odporne na identyfikację. Dla Nietoperza na nocny stolik
9. Drzewko bonsai. Zielone jagody - trujące: biegunka i wymioty. Fioletowe - leczą (good berries). Po zerwaniu wytrzymają 30 dni. Rodzą 1 owoc dziennie. zostają dla wszystkich
10. Diament - do depozytu
11. struny głosowe harpii. (cena: ?) Dla Fianny
12. Krew i pióra harpii (cena: ?) jeśli nie macie nic przeciwko chciałabym na razie je zostawić i zobaczyć czy nie przydadzą się do eliksirów. Znów: nie upieram się jeśli wolicie je sprzedać
13. Miód z gniazda pszczół (3 dawki). (cena: ?) nie pamiętam co dokładnie robił albo nie identyfikowaliśmy
14. Pierścień złodziejskiego fachu (2000 szt. zł.), +5% do open locks, pick pockets, move silently i hide in shadows Dla Nietoperza
15. Zwój Napowietrzenie Wody (cena: 1000 szt. zł.) jedyny, który chciałabym zatrzymać, reszta na sprzedaż



Na sprzedaż:
1. Przybory do higieny i golenia: 600 szt. zł.
2. Pozbawiona kilku włosów szczotka z włosia jednorożca: 700 szt. zł.
3. Skrzynka z diamentami: 2100 szt. zł.
4. 8 Zestawów pancerzy i broni: 1075 szt. zł.
5. Zwoje magiczne: 4000 szt. zł
6. "Luźne" złoto: 210 szt.

W sumie z przedmiotów na sprzedaż: 8685 szt. zł., czyli 2895 szt. zł. na głowę

Piękna Pani!
Przydział jak najbardziej sprawiedliwy. Pieniądze biorę w ilości 2895. Przed następnym wyruszeniem w drogę odpowiednio je zagospodaruje. Dziękuję za przygodę i to że żyjemy.

Wkrótce wyruszam z nowymi poszukiwaczami i opowiem im o testosteronie i jak bardzo krzywa jego poziomu przecina się z linią życia.

Kocham Was

Już wkrótce kolejny wpis do dziennika

Pasuje. Czas się rozwinąć, odłożyć umówione 10% do skrytki, opłacić gnomy i nakarmić Stefana, zasłużył na najlepsze siano w twierdzy.

Drogi Pamiętniczku

Bardzo przepraszam Cię że ostatnio nie pisałem ale musiałem kupić nowy pamiętnik bo poprzedni się spalił. Z szacunku do Twojego poprzednika napiszę Ci historię jak to było że zamieniliśmy wyrzuty testosteronu na piromanię oraz paranoidalny lęk przed robactwem.

Zaczęło się to od powrotu do twierdzy czarnego kamienia i wskrzeszenia Czarnego Szermierza oraz Jadera. Pokonaliśmy lęk przed powrotem do Twierdzy i postanowiliśmy powrócić do miejsca które pozbawiło życia połowę nas.

Jader uznał że dogoni nas po 20:00 bo to dobra pora na dołączenie do poszukiwaczy przygód. Okazało się że za resztę swojego przydziału kupił sobie kocyk w szkocką kratkę i tak się tym zafascynował że jak już przybył na miejsce to spał w wozie. Kocyk okazał się magiczny i pełny zaczarowanego krochmalu który sparaliżował Jadera w pozycji T.

Dobra jesteśmy w środku. A przed drzwiami wejściowymi a konkretnie przed bramą gustowny Totem zostawiony przez gobliny niosący wiadomość że loch jest bezpieczny i można go zamelinować. Już sobie wyobrażam Goblina Roberta który ogląda rozjebane zwłoki ludzi na rozjebanym stole z rozjebanym koniem a w przedsionku rozjebane nogi ogra a wszystko ujebane jest krwią a on powoli dopala peta i mówi... "skromnie ale da się żyć".

Zostawiliśmy alarm w wejściu na wypadek jak miałby zjawić się Robert z kolegami. Postanowiliśmy zwiedzić górne piętra twierdzy. Kiedy mieliśmy iść na górę spojrzałem na Piękną Bardinkę oraz Czarnego Szermierza obie pary oczu damy były duże a testosteron Szermierza był jak ten kocyk Jadera mięciutki oraz podatny na uszkodzenia. Totalne zmiękczenie jaj ekipy spowodowało ostrożne zdobywanie piętra.

Magia Testosteronu prysła wraz ze zdobyciem pierwszego piętra. Stara komnata administracyjna oraz wielkie drzwi i koniec. Normalnie w tym momencie powinienem usłyszeć krzyk szarży oraz odgłos pułapki albo potwora który tyko rozjuszył się wyczynami naszej ekipy. Ale teraz było inaczej. Nasza ekipa kombinując niczym kapłan w monitorowanym przedszkolu z pietyzmem sprawdziła całą salę a dopiero potem delikatnie sprawdziła czy drzwi skrywają pułapkę.

Udało się wspólnymi siłami i RAZEM rozbroiliśmy magiczną pułapkę na drzwiach.
Naszym oczom ukazał się korytarz wyściełany puchatym i głębokim dywanem. A na ścianach tliły się kryształy które ledwo emitowały światło.

STRACH
Na końcu korytarza był piękny pokój zabezpieczony jakąś słabą pułapką. Pokojem był gabinet pełen książek i eliksirów z recyklingu. Oczywiście obsrani jak pisklę ścierwojada dokonaliśmy oględzin. Zaatakowała nas wężowa pułapka której nie udało nam się wykryć. Bardka wykryła ukryte drzwi za regałem oraz kolejne drzwi obok.

Szał piromana
Napiszę to krótko bo tak mało pamiętam. Zmieniałem spodnie dwa razy. Weszliśmy do jednego pokoju w którym leżało coś w pięknym łożu. Poczuliśmy czyjąś obecność w mroku. I się zaczęło... rzuciliśmy koktajl mołotowa i wszystko stanęło w płomieniach. Wybiegliśmy w panicznym strachu i czekaliśmy aż ogień strawi potwora naszą godność oraz bogactwo. Kiedy ogień wygasł okazało się że cokolwiek zbiliśmy to wyparowało z bogactwami tego miejsca. Piękne zasłony, obraz, biżuteria, perfumy, książki wszystko poszło się jebać. Dumni zabraliśmy pozostałości w postaci lustra i zestawu do golenia.
Pozostało zdemontowanie regału i otworzenie drugich drzwi. Tam przywitała nas bestia stworzona z robali oraz laboratorium maga.
Zaczęliśmy spierdalać bo wiedzieliśmy że jesteśmy trupami. Biegliśmy i biegliśmy a to coś zaczęło nas jeść. Uciekliśmy na korytarz i podpaliliśmy dywan zamykając drzwi. Wszystko się spaliło. Kiedy dociskaliśmy drzwi przed bestią patrzyliśmy na siebie i płakaliśmy bo tam paliły się chajsy za naszą ciężką pracę. Wszystko chuj strzeliło. Po pożarze dostaliśmy jakiś złom oraz kilka rzeczy które wcześniej udało się wynieść.
Zdobyłem chwast który jest czymś w rodzaju miecza. Nakarmiłem to coś i może nie zdechnie.
Załamani biedni i wkurwieni zabraliśmy też drzewko z jagodami które się ostało.

Wyruszyliśmy dalej do drugiego budynku w którym mieszkał Ogr.
Złom złom złom złom oraz dobrze zakonserwowany złom. Jak się nie ma co się lubi to się płacze z tego co się ma. Na dachu udało nam się walczyć z harpią ale zanim do walki doszło niemalże licytowaliśmy się kto tam pójdzie i jak będziemy walczyć. Hapia padła po krótkiej nie epickiej i smutnej walce. Okradliśmy ją z jaj i było mi smutno. Potem mi to przeszło bo znaleźliśmy Ul pełen pszczół które rozrywają dupę każdemu kto się do nich zbliży. I tutaj po raz pierwszy prawidłowo użyliśmy ogna do okopcenia roju. Zdobyliśmy pierścień oraz miód wiekuistego rozpierdolu.

Aha była jeszcze pułapka z bełtem i przyjąłem obrażenia na klatę aby nic nie zraniło oczu naszej Bardki

Za każdym razem kiedy zapalę jebanego papierosa będę przypominał sobie ile pieniędzy poszło się jebać przez nasze tchurzostwo.

Dramat kurwa...

Piękne !!!! [You must be registered and logged in to see this image.]